me and my family parenting cytatowo handmade kuchenne testy podróże

30 sierpnia 2013

Jaki tata?

Staś jak zwykle rozwala mnie na łopatki.

Zawsze, gdy idziemy po Sławka do pracy pyta:
-Czy tu mieszka tata?

Teraz Sławek dzwoni, że już wraca do domu. O czym informuję Stasia:
-Stasiu, zaraz będzie tata.
-Jaki tata?
-Stasiu a ile Ty masz tat?
-Ja mam tatę Sławka.

Po pierwsze: o co chodzi?
Pod drugie: ciekawa co myślą sobie o nas ludzie, gdy słyszą co ten mój synuś gada...

29 sierpnia 2013

A ty jesteś gruba.

Dostałam maila od Zakompleksionej Allegrowiczki. Ambitna, walcząca o swoje, czy po prostu nieprzyjmująca nic do wiadomości kobieta?


Chwilę się zastanawiałam, czy jej odpisać. Nie ma sensu. Nie chce mi się dyskutować na takim poziomie, tym bardziej, że wcale nie wyszłabym ani na lepszą, ani na mądrzejszą. 
Piszę do Was o tym, bo przypomniała mi się jedna historia z czasów liceum. Każdy z nas ma jakieś kompleksy. Jedni większe, drudzy mniejsze. Jedni się z nimi obnoszą, a inni nie. Historia ta tyczy o tym, jak łatwo złamać psychikę takich właśnie zakompleksionych osób.
 
Było sobie dwóch ludków. Dajmy im na imię Jacek i Agatka. Jacek był klasowym luzakiem, zawsze dowcipny, nigdy nie przygotowany, wiecznie spóźniony. Agatka była sumienna, solidna, dobrze przygotowana na zajęcia. Oby dwoje wydawali się być bardzo pewni siebie. Nie pamiętam o co wtedy poszło, pamiętam, że zaczęła Agatka... Wyglądało to mniej więcej tak.
Agatka: Wziąłbyś się w końcu za coś, a nie jesteś takim debilem.
Jacek: A ty jesteś gruba.
Agatka: Ty jesteś głupi.
Jacek: A ty jesteś gruba.
I tak dalej...  Mimo, że Agatka wytknęła Jackowi wiele przywar, wiele prawdziwych, on wciąż używał tylko tego argumentu. Dyskusja trwała na tyle długo, że Agatka pękła, wybiegła zapłakana z klasy. Później przez jakiś czas się nie pokazywała. Jak wróciła już nie była taka pewna siebie. 

Pewnie dlatego pierwsze co mi przyszło do głowy po przeczytaniu tego maila, to właśnie zdanie A ty jesteś gruba. 







Bosze, jaka ja jestem bezczelna i próżna! ;) 

28 sierpnia 2013

Motyla noga, kurcze pióro

Mierzi mnie. Moja wątroba dostaje spazmów. Powieka wraz z brwią dostają konwulsji. A w kieszeni nóż  domestos się otwiera.
No co? Jak język brudny to trzeba go przynajmniej mydłem i pumeksem potraktować, a jak to nie pomaga - kwasem.

Nienawidzę, gdy ktoś przeklina, gdy obok są moje dzieci. Drętwieję, gdy to 2-, 3- lub 4-latek rzuca mięsem... Mieliście z takim zjawiskiem do czynienia? Na pewno...

Moją osobistą dramą, co zadrą we mnie tkwi, jest to, że Lula używa zwrotu "psia krusz". Co ciekawe dzieci świetnie wiedzą w jakich sytuacjach zwrotów takich używać, choć nie do końca znaczenie pojmują.
O. Taka sytuacja ostatnio na placu zabaw. Tasior huśta Lulę (to widok niespotykany), ja siedzę na ławce obok mnie chłopiec. Patrzy na moje potwory, patrzy, aż w końcu odzywa się:
-Ja cie sunę, ale on ma siłę.
Może i dobrze, że zamarłam ze zdumienia... Bo podobno najlepiej nie reagować. To dziecko zrobiło to pewnie nie świadomie, nauczyło się takiej dziwnej maniery. To na pewno nie było po to by zwrócić na siebie uwagę...

Nikt mi nie wmówi, że takie małe dzieci uczą się tego na podwórku. Kultury języka najpierw uczy się człowieczek w domu. Jedno zasłyszane słowo na podwórku nie odbija się później miesiącami echem. Czy czterolatek wyrażający się do matki "zamknij się stara ruro", usłyszał to w piaskownicy jeden raz i zapadło mu w pamięć? Oczywiście, są place zabaw, gdzie dzień w dzień usłyszeć można takie wiązanki, co nie jeden przysłowiowy szewc by się nie powstydził. Jednak trzeba mieć na tyle rozumu, by takie grono opuścić - czasem wystarczy zwrócić uwagę, jednak to też zależy od otoczenia, wieku etc...

Przedszkole... Z przedszkola można wynieść jakiś brudny wyraz. Wiadomo, że spotykają się tam dzieci z różnych domów.Jednak na pewno nie są to serie niczym z kałasznikowa. Jestem bardzo ciekawa jak sobie przedszkolanki radzą z takim zjawiskiem, mam nadzieję, że nie będę musiała się przekonywać na własnej skórze. ;)

Najbliższe otoczenie - tam powinno się szukać problemu. Nie zwalać na innych. Zacząć od siebie. Kur... ja pier... puściłam dziecko na godzinę na ten jeb... plac zabaw i teraz zobacz jak mi kur... rzuca. Oczywiście podkoloryzuję zdanie, ale takie wypowiedzi też słyszałam... No i co? Głupio się trochę robi. Taki przypadek miała kiedyś moja ciotka z wówczas kilkuletnią kuzynką. U niej w domu nigdy nie przebierało się w słowach. Jednak nie było im do śmiechu, gdy ta usiadła na korytarzu  i miała problem z ubraniem butów. Sepleniąc odparła:
-Kulwa, co za buciki.

I z tym negatywnym akcentem pozostawiam Was. Podzielcie się opiniami, radami, a może i historiami...




EDIT: Ja wiem, nie wszytko to bluzgi, ale są wyrażenia, które w ustach dzieci brzmią brzydko.

26 sierpnia 2013

wielki miszmasz

Dziś wielki miszmasz w jednym poście, a co? Wolno mi. ;) We wpisie między innymi zawrę: trochę użalania się nad sobą, zachwyty dziećmi (moimi, oczywiście, że moimi), podsumuję wyzwania u mnie, które niestety dobiegły końca.

W piątek, piąteczek, piątunio obchodziliśmy 50 urodziny mego don padre. Pindżenie się mam w manierze, więc już od wczesnych godzin popołudniowych zaczęłam kręcić włosy, maseczkować, przebierać w ciuchach. Jako że nie mam żadnych profesjonal klipsów do dużych wałków zastosowałam klamerki. Czubek głowy- dwa duże wałki przypięte klamerkami, boki w papilotach (imaginujecie? już powinniście mieć przed oczami połączenie postaci Meduzy z anteną), bez makijażu, w rozciągniętej koszulce (co by te papiloty i wałki się zmieściły jak będę ściągać), w szortach. Wchodzę do kuchni, a tam me dziecię płci męskiej patrzy na mnie z niekłamanym zachwytem i mówi:
-Mamo, jesteś piękna.
Można się wzruszyć? Można. :)

Skoro już o dzieciach, to zostańmy w temacie. Milusińscy mają już swój pokój - to wiecie. Krótka lista postępów od czasu przenosin:
1. Śpią bez pampersów.
2. Powstrzymują sikanie pod siebie i wytrzymują całą noc! To krok, którego najbardziej się bałam.
3. Nie wpełzają (wpełzują?) mamie do łóżka w nocy. No dobra zdarzyło się dwa razy, ale nie co noc więc to plus.
4. Koniec z brzydkimi butelkami i śmierdzącymi smoczkami! Pijemy z kubeczków wieczorne kakao!
5. Dzieci potrafią same złożyć łóżka. Bardziej zasługa Luli. 
6. Sprzątamy wszystkie zabawki przed kąpielą. Bardziej Tasior działa w temacie.
7. Staś nie walczy już o to by się z nim położyć, ale zawsze zastrzega: tu jest dla Ciebie miejsce (mamo tato w domyśle).
8. Julka zaciera ślady po Stasiu przede mną, a raczej przed moją złością. Sprząta i/lub pomaga mu, jeśli coś na broi. Bardzo mnie cieszy wsparcie jakie sobie dają.
Coś jeszcze? Na razie starczy. ;) Zachwycajcie się, jak i ja się zachwycam. ;D

Jeszcze tylko krótkie żale: skręciłam łydkę. Sport to nie jest zdrowie, nie jeździjcie na rolkach. Żartuję, zdarza się. :) Ale chodzić nie mogę.


Ostatnie zdjęcia wyzwania Kicia i ja:

Zawsze jak miałam warkocze mój dobry kolega mawiał Zuzia idziemy na likalaki? Stąd taki wymysł. A sztuczny uśmiech miał imitować Barbie. ;P


PODSUMOWANIE


Zapraszam do odwiedzania blogów dziewczyn!

25 sierpnia 2013

Spacerowo na Krykulec

Kolejny foto-post ze spaceru. Tym razem udało się dotrzeć na Krykulec.

Trasa wraz z różnymi informacjami.

A kiedyś trzeba było ich za rączkę prowadzić...


Kto się przyjrzy to i morze zobaczy. ;)

Jest i Kacza.

Lula prezentuje grzybka.

Syneczek się zawstydził. ;)

Kuce zawsze wpychają się na foty. ;/


Piknik na schodach.

Pstryczek w nos ;)

Kawusia musi być. ;)

21 sierpnia 2013

tits up

Ostatnimi czasy, gdy przeglądam inne blogi czuję się atakowana ze strony matek karmiących piersią. Tak, atakowana. Tu nie chodzi o to, że jestem przeciwniczką karmienia piersią. Oczywiście jak każdy, mam jakąś tam swoją teorię o karmieniu piersią - że do kiedy się powinno, a od kiedy to już zboczenie (słyszeliście o tej 8-latce karmionej piersią?) i inne takie takie. Jednak według mnie każda matka ma prawo wyboru, czy karmi naturalnie, czy mlekiem modyfikowanym. Każda ma też inne doświadczenia etc. Ja na ten przykład Julkę karmiłam pół roku, Stasia można powiedzieć, że wcale. Z Tasiorem to inna historia - w szpitalu przebywaliśmy prawie dwa tygodnie, miał poziom bilirubiny zagrażający życiu. Nikt nie potrafił mi wytłumaczyć dlaczego tak jest. Dopiero ordynator okazał się człowiekiem, z którym mogłam porozmawiać na ten temat. Co powiedział? Że nie ma medycznego dowodu na to, że mleko matki może powodować wzrost (!) bilirubiny. Rozmawiając z inną doświadczoną mamą na sali, ona mi dopiero powiedziała, że też miała tak z synami. Zaczęłam więc testy. Odstawiałam Stasia i przystawiałam. Przy odstawieniu bilirubina leciała na łeb, na szyję... Przy przystawieniu znów wzrastała. Zdecydowałam się na karmienie mlekiem modyfikowanym. Później mogłam wrócić do karmienia, ale się bałam. Bałam się powikłań, nie chciałam ryzykować kosztem synka. Myślę, że większość mam w takiej sytuacji postąpiła by podobnie.
Wróćmy do tematu. Ja nie wiem, nie rozumiem, dlaczego matki karmiące uważają, że są dyskryminowane przez cały świat. Osobiście nigdy nie spotkałam się z jakąkolwiek krytyką skierowaną w ich stronę. Oprócz tej internetowej, ale ten świat jest pełen trolli. Oczywiście, że karmienie naturalne nie jest przyzwoleniem na chodzenie bez koszulki po ulicy. Przynajmniej dla mnie to jest intymna chwila dla matki i dziecka. Poza tym ja nigdy nie traktowałam swojego biustu jako bufetu. Oczywiście, dziecię wykarmione, ale moje ciało to moje ciało, szanować się trzeba. Mimo wszystko wszyscy powinniśmy się szanować...
Kiedyś na kolędzie, Lula zaczęła już dawać znaki, że to czas na jej posiłek. Dyskretnie wyszłam z pokoju, rozwaliłam się z nią wygodnie, ksiądz ma się ku wyjściu. Jednak zmierza w naszą stronę i rzuca tekstem "Niech Pani schowa tego cycka bo jeszcze ja się przyssę." To jest moment bulwersujący. Żart nie śmieszący nikogo. Z ust księdza. Drama...

Jeśli ktoś czuje się urażony karmieniem piersią, to znaczy, że gapi się zdecydowanie za bardzo.
Woody Allen

20 sierpnia 2013

Zakompleksiona allegrowiczka part.2

Historia z zakompleksioną allegrowiczką ma ciąg dalszy...
Z S. doszliśmy do wniosku, że nikt nie mówi na grube baby, że są alternatywne. -_- Postanowiłam sprawdzić. W wyszukiwarkę google wpisałam hasło kobieta alternatywna. Co wyskoczyło sami możecie sprawdzić. ;) Jestem pewna swego i tego się trzymać będę.

Pani napisała:
witam,nic nie wskazuje w tym tekscie na taką alternatywę. pani odpowiedz szalenie mnie zachęcila do zakupu....powodzenia z takim podejsciem do potencjalnego klienta....i zazwyczaj,owszem,ludzie z takim rozmiarem bywają zakompleksieni,malenka.
Co odpisałam:
Noszę taki rozmiar - nie mam kompleksów. Kompleksy się leczy u specjalisty, a nie u obcych ludzi. Nie jestem firmą handlową, nie muszę wyznawać zasady "klient nasz pan". Jeżeli ktoś pisze do mnie z arogancją i jest po prostu bezczelny powinien się spodziewać tego samego. Świat jest jaki jest. Nikomu, kogo bym nie zapytała, tytuł nagłówku aukcji nie kojarzy się z masą, a ze stylem alternatywnym. Przykro mi, że Pani wszystko się kojarzy, lepiej mieć trochę dystansu do siebie. Ja bym pewnie zwariowała widząc modelki na reklamach pokazujące się w bikini, gdybym bez sensu brnęła w swe kompleksy. Polecam zapoznać się z blogiem tej Pani http://duzeklimaty.blogspot.com/. Jest duża i zrobiła z tego swój atut, i uważam, że jej to świetnie wychodzi.
Pozdrawiam

No dobra, mały fail, bo nie noszę. Ale na prawdę nie lubię być niemiła jeśli chodzi o wagę. Mam kilka koleżanek pokaźnych rozmiarów, wiem, że to fantastyczne babki. Zabawne, przebojowe, nie da się ich nie lubić. 
Jeszcze kilka miesięcy temu biegałam w tych ciuszkach. Świetnie eksponowały moje atuty, a ukrywały to co mi się nie podobało we mnie. Nie ma co użalać się nad sobą. Trzeba wziąć się w garść, bo inaczej życie weźmie cię za twarz. 

Jeśli mowa o niedoskonałościach... Biorę się za swój tyłeczek. Będzie mrauu. =^.^= Ćwiczę z Mel B. Czuję efekty - jest ogień, lubię to!

19 sierpnia 2013

Aukcja na allegro

Słuchajcie moi mili. Przed chwilą odebrałam maila. I walnęłam Face palm'a jak nigdy.
Wystawiłam na allegro aukcję z ciuchami. Na mnie już za dużymi, jednak nie chcąc nikogo wpędzać w kompleksy, napisałam, że mi się po prostu znudziły.

Aukcję zatytułowałam:
paka ubrań dla alternatywnej ;) 44/46 BCM! polecam


Lubię, gdy ktoś mi zarzuca brak myślenia, wtedy gdy sam nie myśli i przedkłada swoje kompleksy nad wszystko. Nawet mój S., który z odzieżą ma tyle wspólnego co ubieranie tego co czyste z szafki, jest wstanie zrozumieć tytuł...
No co więcej: wystarczyłoby przeczytać to co zawarłam w treści aukcji. Ciężko, bym sobie miała nawrzucać pisząc aukcję. Nie uważam się ani za grubaskę, ani tym bardziej - o zgrozo - za transę. :/

18 sierpnia 2013

A natural disaster

Z każdym dniem co raz bardziej zbliżamy się do chwili, w której będę musiała całkowicie się reorganizować. Życie mi się wywróci do góry dnem, a ja nie będę mogła okazywać słabości.
Tak, mówię o przedszkolu.
Tak, mówię o poszukiwaniu pracy.
Tak, mówię o reorganizacji czasu, bo obiad nie będzie robiony w tym czasie co zwykle, a spacery nie będą codziennością.
Tak, muszę być silna ze względu na dzieci. Nie mogę im przecież okazać, że mi się łezka w oku kręci, bo muszę z nimi się rozstawać na te kilka godzin dziennie.
Może nie muszę, a może muszę. To jest ta chwila, którą inna matka tylko potrafi zrozumieć. Dziecko już nie będzie jej małym picipici cucicuci mili vanili bączkiem, teraz świat otwiera przed nim drzwi i trzeba je wypuścić. Z tych chwil na pewno będę się śmiać po latach. Ale emocje górą, jak zwykle.
Trochę się stresuję tym przeskokiem z dnia na dzień.

Jednak co by nie było, to nic nie ominie nas.

Są plusy. W następnym wcieleniu mnie, matki wariatki, może znajdzie się odrobinka więcej czasu dla siebie. Tylko dla siebie. Gdzie w spokoju paznokcie pomaluję, bez rozmazywania, bo coś dotknęłam - dziecko pić chciało. Usiądę, poczytam książkę. Pobiegam z muzyką w uszach. Yay, ile mam do zrobienia. Skupić się na sobie, czyż nie cudowne? Nie wynajdować czegoś w sieci dla S., nie patrzeć czy oby na pewno potworki się bawią (może się już pomordowały?), nie biec do kuchni bo Lula znów wyżera cukier łyżeczkami.

Tymczasem biegnę dalej, jeszcze po staremu.
Miała miejsce naturalna katastrofa.

Pozostawiam Was z tym co nucę pod nosem...

17 sierpnia 2013

hejbaski!

17. 08. 2013

SŁOWNICZEK:

hejbaski - kiełbaski (Staś)
selat - seat (Staś)
kto ma opla ten ma hopla - rodzinne powiedzonko, w użyciu zwłaszcza przez Stasia
hujnanoga - hulajnoga (Staś, ciężko czasem przy tym powstrzymywać emocje, zwłaszcza że Staś ma tendencję do prób sylabizowania i wychodzi huj-na-no-ga)

Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie

Dziś foto-post ze spaceru.

Trasa na Małym Kacku

Kto by się spodziewał ryb w takim miejscu...

Zbiornik deszczowy.

Przejście pod torami, trasa Gdynia-Kościerzyna

Julka zachwycona muralami 

Pykacze!

S. nad Kaczą Rzeczką.

Jest i mamuśka

Przerwa na soczek


16 sierpnia 2013

Wygrywam ja ^^

Mam szczęście. Chyba. Przynajmniej udaje mi się na wszelkich blogowych konkursach. 
Kasia, nagradzała za najlepsze komentarze dot. rozmów z dziećmi o niepełnosprawności. Szkoda, że tak mało osób wzięło udział... Mogłaby wyjść z tego naprawdę pouczająca dyskusja. Kasi bloga polecam zawsze i wszędzie, wszystkim rodzicom http://www.sposobynadzieci.pl/. Nagrodą były książeczki z serii
Leon i jego niezwykłe spotkania: wyprawa na zamek.
Książeczka porusza problem niepełnosprawności.


Druga sprawa, candy u Eduszki. (klik!) 
Dostanę torbę. ^^ Bagów nigdy za wiele. Niby wylosowałam zieloną, ale chyba autorka sprawi mi wielką frajdę i dostanę różową. :)
Bądź co bądź na pewno będzie to pasiak. 

Mexican Skull

Poszły mi baby na urlopy, pewnie już nie wrócą. ;o

A dziś podsumowanie przedostatniego tygodnia wyzwania. Tym razem był to tydzień z Mexican Skull.
Powiem Wam jedno, nie pokazujcie się tak dzieciom. Zwłaszcza jak idą spać.

Byłam najbardziej ciekawa tego tygodnia, i efekt mnie miał być nie do końca taki. No trudno. ;)

Przejdę do podsumowania.



MEXICAN SKULL




Neksii i Ja. ;)


12 sierpnia 2013

Jak będę trawił jak nie mam kosiarki, ani trawy

W sobotę nie udało się wybrać do wujka M. na koszenie trawy, przełożyliśmy to na niedzielę. Przy okazji miał być grill. Pogoda była wietrzna, jednak wszyscy mieliśmy nadzieję, że deszcz nie nadejdzie. Tasior, gdy dowiedział się, że będzie jeździł traktorkiem i kosił trawę odparł:
-Jak będę trawił jak nie mam kosiarki, ani trawy. 
De facto trawy nie skosiliśmy, ale chwilkę udało się pojeździć. Grill też nie wyszedł, więc był po domowemu. ;) Dzieciom się podobało, jak wsiedliśmy do auta, zapytały czy jeszcze kiedyś odwiedzimy wujka i czy moglibyśmy już. ;)

10 sierpnia 2013

Kucyk

Zamieszkał u nas nowy stwór. Takiego kucyka nie widzieli w całym Ponyville i może dobrze, bo by na zawał padli. ;)
Jest to pierwowzór, więc wygląda jak wygląda. Mimo to Lula już z nim śpi. :)

Następny kucyk dostanie już normalne kucykowe oczy, okrągłe kopytka, uszy. Nad skrzydłami i rogiem się zastanowię. Jest bardzo prosty w uszyciu, nie zajmuje wiele czasu. Wypełniłam kaszą gryczaną.

Szablon:

I kucyk:

09 sierpnia 2013

7 metamorfoz. Wyzwania część 5 Flower Power

Dziś bez wstępu. ;)

Flower Power

Ja miałam najpierw zrobić z siebie dziecię kwiat, ale postawiłam na kolor. Kwiaty mają niesamowite barwy, intensywne.
Majowa dalej na wakacjach ;)

Zaczniemy więc od Neksii :)


Kicia:

I ja:


A ja już się nie mogę doczekać następnego podsumowania. ;)

Ciastka z mąki razowej

Tak jak już wspominałam na facebooku, właśnie z Tasiorkiem upiekliśmy ciacha. Wyglądają zdrowo i są bardzo smaczne, o dziwo. Choć był to zdecydowanie kulinarny nawijec. Chyba takie przepisy nawinie* wychodzą mi najlepiej.

*przepisy nawinie - co się nawinie to do gara ;)

Składniki na jedną blachę:
100 g masła roślinnego
4 łyżki cukru
1 łyżka mleka
1 łyżka śmietany 18%
2/3 szklanki wiórków kokosowych
1/4 szklanki musli
3/4 szklanki mąki razowej
1/2 szklanki kaszy ryżowej BoboVita (u nas akurat bananowa)
1 łyżeczka płaska proszku do pieczenia
2 szczypty kakao do wypieków

Sposób przygotowania:
Do miski wsypujemy mąkę razową,1 łyżkę cukru, wiórki kokosowe, musli, kaszę ryżową, proszek do pieczenia oraz kakao. W rondelku na małym ognie rozpuszczamy masło, z pozostałymi 3 łyżkami cukru. Roztopione i ostygnięte przelewamy do innej miski, gdzie dodajemy mleko i  śmietanę. Miksujemy. Przelewamy do miski z suchą masą i ponownie miksujemy. Na blachę kładziemy papier do pieczenia, na którym układamy uformowane przez nas ciasteczka. Piekarnik ustawiamy na 180 stopni, pieczemy 8-10 minut.
Voilà! Jak ostygnie można jeść. Mi i dzieciom smakuje. Zobaczymy co powie reszta rodzinki jak wróci. :)

Ciasteczka wyglądają jak wyglądają, układane ręką Stasia z moją niewielką pomocą.







08 sierpnia 2013

Dawstwo narządów

„Każdy przeszczep narządu ma swoje źródło w decyzji o wielkiej wartości etycznej, decyzji, aby bezinteresownie ofiarować część własnego ciała z myślą o zdrowiu i dobru innego człowieka. Na tym właśnie polega szlachetność tego czynu, który jest autentycznym aktem miłości."" 
to słowa papieża Jana Pawła II, który tak określił akt oddania narządów dla ratowania ludzkiego życia.


Od lipca tego roku jestem oficjalnym dawcą organów. Mój S. się śmieje, że teraz to mi trzeba motocykl kupić. ;) Ale może zacznę od początku...
Mam silną potrzebę pomagania innym. Od zawsze nie spełnioną. Zawsze chciałam oddawać krew. Mam zerówkę, mogłaby się  przydać. Jednak mój stan zdrowia jest jaki jest - nie choruję przewlekle, ale mam problemy z ciśnieniem, kiedyś dużo mdlałam, było mi słabo etc. Dziś co prawda nie mdleję, ale bywam osłabiona. Nawet tymczasem nie miałabym jak pójść oddać krew, bo nie chciałabym ryzykować i ciągać dwójkę dzieci za sobą.
Wtedy zaczęłam rozmyślać o organach. W razie awarii, mogą ona posłużyć do wyższych celów. Mogą uratować czyjeś życie. Dzięki temu też cząstka mnie będzie na tym świecie dalej... Podjęcie takiej decyzji nie jest łatwe. Nie zawsze rodzina się z nim zgadza. Jednak ostatecznie wola zmarłego jest chyba najważniejsza. ;) Czasem osoby myślące o oddaniu organów mają wiele pytań na które nie znają odpowiedzi. Niewiedza z reguły jest największym problem. Polecam tu do zapoznania się z FAQ na stronie dawca.pl. Moje pytania dział ten wyjaśnił doskonale.
Oświadczenie napisane ręcznie, wydrukowane, kartę jaką mam ja lub inną należy nosić w portfelu, najlepiej tam gdzie dowód osobisty.

Zapraszam Was do zapoznania się ze stroną dawca.pl.