Flaming kojarzy mi się nijako. Z kolorem różowym, który bardzo lubię, jednak mimo wszystko odcieniem nijakim. A że ja nie lubię nijakości, to wersja make up'u na dziś musiała zostać podrasowana o mocniejsze cienie, plus jakiś brokacik. :)
Mój flaming jest little crazy, inspiracja więc takim zdjątkiem:
Moje makijaże ostatnio są strasznie tendencyjne, na zdjęciach wychodzi jakiś dwukolor... To dziś jednokolor w kilku odcieniach. Róże, których użyłam to - róż z potrójnego zestawu color trend od Avon, różowy cień w sztyfcie od Avonu, mocny oczojebny róż z jakiegoś bazarku (nazwa się dawno strała, kosztował grosze, ale bardzo go lubię za swoją wyrazistość), i jakiś różowy brokatowy cień, który nie nadaje się do niczego, bo tylko brokat się z niego sypie, a koloru nie daje żadnego, nieznanego pochodzenia i bez napisów. Nawet nie wiem po co go trzymam... Plus standardowo eyeliner i maskara.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za każdy komentarz dziękuję!