Wczoraj były ogłoszenia wyników dzieci, które dostaną się do przedszkola. Nie wkładałam w to zbyt wiele nadziei, nawet nie przykładałam zbyt wiele uwagi do tego... Szanse na to, że dziecko z rocznika 2011 zostanie przyjęte wynosiły mniej niż 1%. Że córka się dostanie-przypuszczałam. Miałam wielkie rozterki, czy ją dać na te kilka bezpłatnych godzin, czy byłoby to zbyt duże obciążenie dla mnie: Musiałabym jedno i drugie przygotować do drogi, czy to pogoda, czy nie pogoda. Z drugim wrócić do domu, a jak się jedno rozchoruje, co ja będę Wam tłumaczyć-sami wiecie jak jest. Jednak z drugiej strony nękały mnie problemy natury matczynej... Nie chciałam by Julka kosztem tego, że ma młodszego brata nie mogła iść i musiała jeszcze rok czekać. Ona jest urodzonym
przedszkolaczkiem, na wszystkie dni otwarte uczęszcza z przyjemnością i wszystko jej się bardzo podoba, wiadomo jest trochę wstydliwa, ale wierzę, że się rozkręci. :)
Tak więc, wyruszyliśmy wczoraj w ramach spaceru spojrzeć na listę dzieci, które się dostały. Julianna G. jest.
Gratuluję Juleczko będziesz przedszkolaczkiem. Ale zaraz zaraz... Stanisław G. też jest. Szok, aż słów mi zabrakło.
Nasze dzieci są już takie dorosłe, idą do przedszkola...Dostali się oboje. Cieszę się, że idą razem. Razem zawsze raźniej, a oni są trochę jak bliźniaki. Będę się starała, by tra
fili razem do jednej grupy, jakby się tak nie stało. Żeby Staś nie przeszedł jakiegoś szoku rozłąkowego, bez mamy, bez siostry, jest on do nas bardzo przywiązany. Później zostanie w tej grupie, a Julka trafi wyżej.
Jak się czuję ja?
Próbuję oswoić się z myślą, że nie będę z nimi już spędzać całych dni. Czas odcinać pępowinkę, przestawić się na zupełnie inny tryb życia. 3 lata życia w określony sposób, nagle odwrócą się o 180 stopni. Świat stanie na głowie, a ja pójdę do pracy. Jeszcze prawo jazdy mam w planach. Kiedyś musiał nadejść ten moment, nie sądziłam że tak szybko... Sama nie potrafię dobrze opisać tego co czuję. Oni sobie dadzą radę, a ja? Pewnie każdego dnia będę tęsknić i myśleć o nich... No cóż, mamy jeszcze 3 miesiące, muszę się nimi nacieszyć. :)
Na pewno będzie inaczej niż do tej pory, ale poradzisz sobie!
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Julki i Stasia :) Vivi, trzymam kciuki za Was wszystkich ;)
Kiedyś nadszedł by ten moment... :) Damy radę. :)
OdpowiedzUsuńPamiętam dokładnie co czułam jak Mateusz poszedł do przedszkola. W pierwszy dzień w ogóle nie wiedziałam co robić, bo nic nie miałam zaplanowane. Cały czas czułam to dziwne coś, co mówiło mi on tam ja tu... W kolejnych dniach było coraz lepiej. Pojawiły się plany i nowa organizacja dnia, bo ja miałam jeszcze Filipa więc to nie to samo co zostać całkiem sama na te parę godzin. Dasz radę, tak jak pisze znajdziesz sobie jakieś zajęcie i rozgościsz się w nowej codzienności.
OdpowiedzUsuńDo wszystkiego można się przyzwyczaić z czasem.
UsuńDasz rade bo kto jak nie TY? :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie... ;)
Usuń