miejsce: przeludniony Sopot
Jest tyle ludzi, że jak gęsta mgła.
~ Lula
Mój narzeczony () ma oficjalne pozwolenie na to by puknąć mnie w czółeczko, jeśli kiedykolwiek podczas sezonu wpadnę na pomysł by pojechać na spacer do Sopotu. Niech będzie: w sezonie, poza sezonem w dniach spacerowych, w godzinach spacerowych czy to sezon, czy też nie, w ogóle to za każdym razem, gdy to zaproponuję niech mi każe zastanowić się 10 razy.Nie wiem co ludzi pcha do tego by pojechać tam chociażby na spacer, czym się kierują, jakie mają motywacje. Ja sama nie wiem co mnie podkusiło, chyba sam Lucyfer bądź Lewiatan. A może już zbzikowałam.
O tyle o ile potrafię zrozumieć chęć wybrania się na sopockie molo (orłowskie jest co prawda krótsze, ale widoki ma lepsze), spacer wzdłuż linii plaży, o tyle nie rozumiem co pcha ciemną masę na monciak. Okej trzeba, jakoś dostać się z punktu A do punktu B jak w naszym przypadku i pewnie wielu innych obywateli, jednak jedzenie na "świeżym" powietrzu pod baldachimem w takim miejscu napawa mnie odruchami wymiotnymi. Człowiek przebiera nogami w kierunku auta, z dzieckiem na barana, bo jeszcze tłum by mógł je przypadkowo rozdeptać, staranować i ociera się o ludzi siedzących w knajpkach pałaszujących obiad. Sześcioosobowa rodzina wyglądająca na dość zamożną ledwo mieści się przy stoliku, siedzą jak trusie w jakże ograniczonym ogródku, a tuż za płotkiem stoją Pan Zenek z Panem Marianem w niezbyt odświeżonym stanie, charczą, smarczą i pety jarają...
Wszystko sztuczne i na pokaz, albo tylko sztuczne, albo tylko na pokaz. Pseudo zamożna rodzina (no proszę Was, nie ma lepszych miejsc na obiad?), pseudo bohema, pseudo atrakcje, pseudo place zabaw, wszystko jakieś takie...Pseudo.
Jedyne co było miłe to wyjazd stamtąd i napis Uśmiechnij się, jesteś w Gdyni. To był powód do uśmiechu.
Ach Gdynio, moja kochana, nie sztuczna, nie udawana. <3 Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, a tam nasz dom, gdzie i serce. ;)
Co więcej, okazuję się, że nie znam tak świetnie Gdyni jakbym sobie to wyobrażała, więc jestem szczęśliwa tym bardziej, że tyle eksploracji przede mną. Bez przeludnień. ;)
z tego samego powodu wolę Gdynię o Sopotu:)
OdpowiedzUsuńz tego powodu nie lubię kurortów:)
OdpowiedzUsuńdziękuje za odwiedziny, jestem jeszcze, a w sumie głownie tu: http://przyszywana-zona.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam, jeśli masz ochotę:)
pozdrawiam:)
Ja za Sopotem też nie przepadam... ale niestety bywam tam 5 dni w tygodniu, ponieważ tam pracuję. Z Gdyni lubię właśnie molo w Orłowie (wieczorem gdy zapalają się latarnie panuje tam taki romantyczny klimat), niedaleko mola jest opuszczony dom profilaktyczno-wypoczynkowy "Zdrowie" (moje klimaty) a później klif... bardzo lubię tam spacerować. I w sumie chyba tylko na tyle znam Gdynię.
OdpowiedzUsuń