Połowicznie przemoczeni władowaliśmy się do samochodu, odpaliliśmy bajkę na tablecie, bo u milusińskich włączyło się marudztwo, a drogi przed nami było i trochę. Pogoda za oknem również zrobiła się jakaś marudna.
Szadów
Zastanawialiśmy się nad noclegiem w tym miejscu, ale sprawa nie była taka prosta. Niestety Pani w recepcji nie mówiła zbyt dobrze po angielsku i chyba nie było miejsc. Mimo to dobrze było zatrzymać się w tym miejscu i pomyśleć co dalej. U nas w kraju takich wiatraków-moteli nigdy nie widziałam, a to takie fajne miejsce by przycupnąć na chwilę...
Zabytkowy wiatrak w Szadowie |
Rodzice nas po świecie ciągają, a nam wystarczyłby tylko plac zabaw ;) |
Z pełnymi i zadowolonymi brzuszkami udaliśmy się w stronę przejaśniającego się nieba. I dobrze, bo następne miejsce było dość spooky and creepy. Przynajmniej ja nie chciałabym się tam znaleźć podczas burzy.
Góra Krzyży
Historia tego miejsca jest o tyle ciekawa, że w tym miejscu postawiono pierwszą kapliczkę upamiętniającą chrzest Dolnej Litwy. Pomimo prób ateizacji kraju przez sowietów, pomimo niszczenia krzyży, one wciąż i wciąż tam wracały. Dziś, z każdym dniem jest ich coraz więcej. Z daleka wydaje się być dość niepozorna...
Góra krzyży |
Ślimak miał być taką metaforą, że każdy jakiś swój krzyż dźwiga |
Krzyże, wszędzie krzyże |
Stamtąd ruszyliśmy na punkt, który mieliśmy oznaczony na mapie jako pole namiotowe. Jak się okazało (o dzięki ci tłumaczu google) zamiast pola namiotowego trafiliśmy na tabliczkę wysypywanie gruzu surowo wzbronione. Ruszyliśmy więc dalej, szukać miejsca na nocleg i nim się obejrzeliśmy, przekroczyliśmy następną granicę... Ale o tym następnym razem. Do zobaczenia!
Dzisiaj słucham:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za każdy komentarz dziękuję!